Lody na patyku

O tej godzinie i w ten dzień w tym miejscu spadnie gwiazda z nieba
powstanie straszny wiatr, niebo się rozstąpi, fale wejdą do domów
a ocean odpłynie ulicami do śródmieścia, zobaczyć na własne oczy
jak wyglada rada tego miasta, która wygrażała mu zaciśniętą pięścią.
Zakochani się przelękną, samotni spojrzą z wytchniem w niebo
ziemia zadrzy, korzenie drzew krwią trysną, samochody zapłaczą
korowód rzeczy zatańczy, śmiech zawiśnie na drutach elektrycznych
niczym wyprane prześcieradła, strach potoczy się jak owalna piłka.
Chór wściekłych dzikich pszczół wzbije się w powietrze jak miecz
ale na niczyją głowę nie spadnie, więc utworzy wielką złotą trąbę
aby zagrać ostatnią pieśń doliny, która zamieniła się w błękitną wstęgę
nucąc moja droga ja cię kocham, czy ty o tym miła moja wiesz.
Wśród łamanych przedmiotów i trzasków wśród tumanów kurzu
ukaże się na niebie bialutka gołębica, siostra miłosierdzia i miłości
okrąży miasto trzy razy zanim zdecyduje się usiąść na eukaliptusie
pod którym zdrzemnął się sprzedawca czekoladowych lodów na patyku.