Srebrne Wesele
dla Kazia i Bożeny
(Chicago Maj 2001 r.)


Oboje  tacy młodzi nic o sobie nie wiedzieli
na gwiazdach i miłości tyle samo się  znali
na śledziku w szkolnej klasie  się spotkali
lecz jemu nie w głowie były sałatki i śledzie
patrzył w jej oczy i ku gwiazdom na niebie,
myśląc:  Bożenko nie mogę żyć bez ciebie.

Nie patrz tak na mnie mowie szczerze
- ja cię kocham i w to, co mówię wierzę
nie dziw się, że to tak nagle się stało
jednego życia bez ciebie to za mało.
- mówisz słowami smarowanymi miodem
a ja mam chłopaka co jeździ  samochodem.

To były czasy - on szczupły, przystojny brunet
ona piękna  muza – po prostu  modelka
taka była z niej i jest elegancka panienka
w czasach gdy chodzili ze sobą ręka w rękę
cały świat stawał i chodził na głowie
a oni  pożenili się w lipca połowie.

Lata płyną, lata lecą, życie tez ucieka
spojrzą w lustro, tylko jeden w tygodniu raz,
aby w sobotnia noc powiedzieć sobie:
patrz kochanie jak szybko mija nam czas.
maja dwóch chłopców Tomasza i Michała
i to jest Janeczków z Dzierżoniowa rodzina cala.

Raz pod wozem raz na wozie
raz na ławce raz w ogrodzie,
raz na mrozie raz na stole, raz na....
kto to wszystko zliczy i policzy
moi mili tyle dobrych i złych chwil.

Dzień za dniem się przesuwa
obiad za obiadem, obraz za obrazem
wczoraj padało a dziś jest już sucho
życie czaruje, czasem kopie, czasem wzrusza
a Kaziu z Bożena żyją jak jedna dusza.

Być może, dlatego na tym ziemskim padole
tak im dobrze razem już przez 25 lat
ona wciąż piękna i młoda, pełna tkliwości
on wciąż wysoki przystojny, pracowity, wzór
szkoda tylko ze włosów niestety mu brak.

Echo moich słów wiruje  ponad Górami Sowimi
śpi w każdej słowiczym i jaskółczym gnieździe,
kłania  się cebulowym polom w Jordanowie
spaceruje po parku w Dzierżoniowie
zagląda do RADIOBUDY na ulicy Mickiewicza
bo melodia to prosto z serca czyli słowicza.

Dwadzieścia piec lat kartki z kalendarza lecą
spojrzysz wstecz i radość i łzy wznieca
przyjmijcie też gorące gratulacje z Chicago
znamy się krotko, bo od trzech  lat
lecz ten wiersz zapachnie jak zaczarowany kwiat.

Chce wam  głośno zaśpiewać sto lat, sto lat
tak po staropolsku jak to kiedyś bywało
kiedy żyło się długo i jeszcze więcej się żyć chciało
gdzie przyjaciele siedzieli wokół stołu, wołając gorzko
znając stara prawdę, że w życiu nie zawsze jest słodko.