Mieszkam i
tworzę w malowniczo położonej wsi - Mościsko pomiędzy Górą Ślężą a
tajemniczymi Górami Sowimi. Rzeźbić zacząłem pod wpływem kiedyś obcych a
dziś kolegów rzeźbiarzy. Od niedawna należę do tych ludzi, którzy obok
zwyczajnego życia mają swój odrębny świat i chętnie do niego zaglądają.
Poświęcają mu czas kosztem pracy, rodziny i obowiązków domowych. Nie marzą o
karierze, sławie i bogactwie. Mają artystyczną duszę i frajdę z robienia
czegoś dla siebie. W swoim świecie zapominają o kłopotach. Są szczęśliwi, bo
spełnieni. Rzeźbienie dla mnie miało być sposobem na odreagowanie,
odnalezienie siebie. Potrzebowałem czegoś dla siebie, tylko mojego miejsca,
gdzie mógłbym uciec od codzienności. Rzeźbienie pozwala zapomnieć, oderwać
się od wiru spraw codziennych. Dzięki temu zacząłem dostrzegać wszystko to,
co zazwyczaj mijałem obojętnie dostrzegam piękno w drobiazgach. W każdym
kawałku drewna, które uczłowieczam jest część mnie i mojego życia.
Rzeźbienie daje możliwość rozładowania emocji drzemiących w człowieku.
Dlaczego akurat rzeźba? Bo, rzeźba jest trójwymiarowa, podczas gdy
malarstwo, fotografia, film - trzy wymiary przedstawiają tylko na
płaszczyźnie. Aby właściwie odebrać trójwymiarową formę, potrzebna jest
przestrzeń. Ponadto rzeźba posiada określoną bryłę i ciężar, to od
rzeźbiarza zależy czy te jej cechy zostaną pogłębione, czy zminimalizowane.
Trójwymiarowość rzeźby pociąga za sobą sposób, w jaki należy ją poznawać.
Rzeźbę ogląda się ze wszystkich stron, obchodząc dookoła. Rzeźby zdają się
tworzyć własną aurę, która wtórnie określa przestrzeń, także jako
przyciągający uwagę punkt ogniskowy - na przykład ołtarz stojący w otwartej
przestrzeni. Proces rzeźbienia pochłania czas; ten czas wyrażają potem
rzeźby. Marmur utrwala pewien moment. Drewno zaś ewoluuje i z biegiem lat
będąc żywą materią, starzeje się, raz ładnie, raz brzydko. Spękania i erozja
mogą z biegiem lat nadać rzeźbie wygląd, którego artysta wcale nie planował
- czas staje się wówczas współtwórcą